Aby uświadomić sobie to, jak wielki wpływ postępująca cyfryzacja świata ma na naszą głowę, na dobrą sprawę wystarczy uświadomić sobie jedynie olbrzymi przeskok cywilizacyjny, który dokonał się w obrębie ostatnich kilkudziesięciu lat. Pokolenie naszych dziadków żyło jeszcze w bardzo specyficznej i zawężonej przestrzeni informacyjnej: całą wiedzę o świecie można było czerpać jedynie z gazet lub książek, a bieżące informacje docierały jedynie z najbliższego otoczenia lub okolicy.
Co istotne, żyli tak nie tylko nasi dziadkowie, ale i niemalże wszystkie poprzednie pokolenia. Zmiany ewolucyjne dokonują się natomiast na przestrzeni kilku tysięcy lat, co w porównaniu do kilkudziesięciu wiosen wypełnionych coraz agresywniejszymi sposobami zautomatyzowania naszego życia dzięki urządzeniom elektronicznym, jest bardzo znacznym i ponurym faktem. Okazuje się bowiem, że ze stricte naukowego punktu widzenia wiarygodną może być teza, że jako ludzie nie jesteśmy ewolucyjnie przystosowani do tego, by odbierać tak wielkie ilości bodźców w ciągu dnia, czego owocami może być pogorszone zdrowie psychiczne lub nawet depresja.
Czterdzieści lat temu ludzie odbierali w granicach kilkuset bodźców dziennie, dzisiaj ich liczba została zwiększona do co najmniej kilku tysięcy.
Oczywiście cyfryzacja przekłada się na przedmiot tych rozważań, czyli nieskrępowany dostęp do informacji z całego świata, z którego bardzo ochoczo korzystamy na co dzień. Wiele osób uznaje bycie dobrze poinformowanym za całkowicie naturalną i oczywistą powinność wynikającą z tego, że jesteśmy istotami społecznymi i żyjemy w jednym społeczeństwie – na logikę zatem, powinniśmy wiedzieć, co się w tym społeczeństwie dzieje. Wbrew pozorom, nie jest to tak jednoznaczna teza.
Choć nie można stwierdzić w sposób zdecydowany, że codzienne odbieranie wielu informacji z całego świata jest złe, to na pewno można zaryzykować tezę, że nie pozostaje ono bez wpływu na naszą kondycję psychiczną. Potrzeba informacji wywodzi się bowiem od czysto pierwotnej potrzeby bezpieczeństwa – nasz organizm łudzi się, że posiadając szczegółowe informacje na temat społeczeństwa, będziemy mogli się obronić przed ewentualnymi, negatywnymi skutkami przemian społecznych.
Tak oczywiście w pewnym sensie jest, ale nadal zasada ta jest możliwa do zastosowania tylko w bardzo wąskim zakresie – informacje z drugiej strony świata z bardzo oczywistych względów nie są w stanie wpłynąć w zbyt wielkim stopniu na nasze życie.
Nie chodzi jednak o to, by informacji się wystrzegać, ale by wypracować nawyki, które pomogą nam uchronić swoje zdrowie psychiczne i zabezpieczyć je przed chorobami takimi jak depresja.
Zbyt duża ilość bodźców docierających do głowy sprzyja poczuciu przytłoczenia, a często także niemocy, gdy czytamy chociażby o zmianach politycznych. Nawyki mogłyby polegać na przykład na ograniczeniu częstotliwości włączania określonych serwisów informacyjnych do jednego razu dziennie lub nawet jednego razu w tygodniu. Warto jest również dokonać konkretnego i rzetelnego przemyślenia, jakich informacji faktycznie potrzebujemy w życiu i czy wszystkie przeglądane serwisy są warte naszych kliknięć.